Takie moje przemyślenia.....
Zdaję sobie sprawę, Że niektórzy fryzjerzy są bardzo drodzy i zdrowo przesadzają ze swoimi wygórowanymi cenami, ale....poszłam sobie kilka razy do fryzjera osiedlowego, żeby tylko PODCIĄĆ KONCÓWKI i mam teraz taką lipę, że szkoda gadać - końce włosów mam cieńsze a moja fryzura całkowicie straciła kształt. Umiejętności to jedno a trefne nożyczki - to drugie. Mogę mieć tylko do siebie pretensje, ale nigdy już nie pójdę do laski, która ma spalone włosy, rzuje gumę, słucha ESKI na cały regulator w salonie i w czasie, kiedy mnie "oporządza" rozmawia przez telefon z mężem i prosi go o kupienie kości, na której ma ugotować zupę. Masakra. Cały ten cyrk kosztował mnie 30 zł. Następnym razem zaoszczędzę jeszcze stówę i pójdę do normalnego fryzjera
